Co się stanie, gdy Citroen zapatrzy się na Fiata?
Powstaje nowoczesna wersja Multipli.
Przyroda zna wiele dziwnych rzeczy, które sama
miałaby problem stworzyć. Mam na myśli genetycznie modyfikowane kwiaty,
jedzenie czy nawet sztucznie wyhodowane elementy, które pomagają żyć ludziom,
którzy tego potrzebują. W przyszłości powstanie zapewne jeszcze więcej dziwnych
stworzeń, roślin i rzeczy. Widzimy to chociażby na srebrnym ekranie. Filmowcy
od dawna lubili straszyć nas i rozśmieszać różnego typu stworami, które były
hybrydą wielu innych organizmów. W sumie potwór doktora Frankensteina również
był hybrydą, gdybyśmy spojrzeli na to w tych kategoriach.
Również świat motoryzacji słynie z różnych dziwnych
połączeń. Mamy więc auta o hybrydowym napędzie, hybrydowe z założenia crossovery
czy inne dziwne twory, które powstają w szopach i specjalnych zakładach na
całym świecie. Nie zawsze te mieszkanki wychodzą piękne, często mogą wyglądać
jak rozjechane robaki czy skrzyżowanie jamnika z mastifem. Projektanci aut
również chcą tworzyć swoje dzieła wzorując się na przyrodzie. Widzieliśmy już
nie raz samochody, które były wzorowane na rekinach, ptakach, psach, żabach czy
nawet delfinach. Najbardziej wyszydzane jest jednak auto, które było wzorowane
na ostatnim zwierzęciu. Dokładnie tak, drodzy państwo, mam na myśli Fiata
Multiplę. To sześciomiejscowe auto z kanapą na przedzie miało być rozwiązaniem
na bolączki jeżdżenia w piątkę lub w siódemkę. Również z zewnątrz nie zyskało
zbyt wielu sympatyków. Dziwna narośl ze światłami pod przednią szybą i kwadratowy
tył z zaokrąglonymi kątami stał się elementem rozpoznawczym tego pojazdu. Z
miejsca stał się autem rozpoznawalnym, a często też wyszydzanym. Powstała
niezliczona ilość dowcipów na ten temat.
Citroen najwyraźniej za mocno napatrzył się na
Multiplę albo po bardzo zakrapianej imprezie ich projektanci usiedli do stołów
kreślarskich i powstała ta… ten… to… dziwne auto. C4 Cactus. Bo to właśnie on
jest bohaterem naszego testu jest, delikatnie mówiąc, osobliwy. W nim wszystko
jest oryginalne, a zarazem dziwne. I nie mam tutaj na myśli tego, że jest to
zła dziwność. Sam nie wiem od której strony powinienem zacząć go opisywać. Może
zacznę od tego, że auto na zdjęciach promocyjnych sprawia wrażenie dużego. I
tutaj pierwsze rozczarowanie. Nie jest specjalnie większe od zwykłych aut,
powiedziałbym nawet, że trochę niskie. Długość auta wynosi 4157 mm, wysokość
1480 mm, natomiast szerokość 1477 mm. Mimo rozmiarów i tak każdy na ulicy
zwróci uwagę na ten osobliwy żart projektantów.
Przód auta wygląda jakby rzeczywiście był wzorowany
na Multipli. Podwójna linia świateł z jednej strony nadaje mu groźnego wyrazu,
tak jakby auto miało krzyknąć: Ej Ty!
Patrz na mnie, pochodzę z przyszłości, a jak na mnie nie spojrzysz to kujnę Cię
w oko i już nic więcej nie zobaczysz! Przód może przypominać też twarz. Górne światła to
brwi, dolne to oczy, a elementy stylistyczne pod nimi to wory po ciężkiej nocy
(może właśnie po tej zakrapianej imprezie projektantów?). Mamy więc zmęczone,
ale wkurzone zarazem auto. Pomijając jednak te elementy mamy do czynienia z
całkiem dużym przodem z długą maską. Idąc do tyłu dostrzegamy wielkie panele na
drzwiach o nazwie Airbump. Pomysł bardzo ciekawy bo ma chronić nasze auto przed
obtłukiwaniem ze strony innych kierowców, na przykład podczas postoju na
parkingu pod centrum handlowym. Airbumpy wprowadzają świeżość, a zarazem są
elementem retro - na wzór starych amerykańskich aut rodzinnych czy terenowych z
drewnem po bokach. Wreszcie dochodzimy do tyłu Cactusa. Słupek C pod kątem,
spojler, Airbumpy i ciekawego kształtu światła powodują, że nawet z daleka nie
da się pomylić tego auta i niczym innym. Gdyby ktoś jednak nie wiedział, co obok niego
jedzie, to może szybko rzucić okiem na słupek C, na którym widnieje napis
„Cactus”. Nawet relingi dachowe musiały się wyróżniać. Mają dwa punkty podparcia
i wyglądają jak narty. Aż szkoda cokolwiek na nie kłaść, w końcu mogłyby się
porysować…
Wnętrze - jak przystało na tak oryginalne auto - również
musi być ciekawe. I tutaj zaskoczenie. Nie otrzymujemy klasycznych zegarów.
Otrzymujemy za to dwa ekrany. Jeden informuje nas o prędkości i obrotach, ale
nie mamy zwykłej wskazówki. Wszystko wyświetlane jest elektronicznie. Zupełnie
jakbyśmy przenieśli się do filmu sience-fiction. Drugi ekran służy do
regulowania nawiewu i klimatyzacji, obsługi radia oraz multimediów, a także do
wyświetlania nawigacji. Jego użytkowanie może kojarzyć się z obsługą komputera
przyszłości lub chociażby tabletu. Problem może stanowić bezprzewodowe podłączenie
telefonu. Podsumowując te dwa elementy możemy odnieść wrażenie, że znaleźliśmy
się na statku kosmicznym o… retro klimacie. Czemu retro, zapytacie? Otóż jako
schowek posłuży nam imitacja skórzanej walizki podróżnej. Dosłownie imitacja,
gdyż wykonana została z plastiku, podobnie zresztą jak paski, które mają
„trzymać” schowek po to, aby się nie otworzył. Powrót do przeszłości. Trend ten
widać również przy zamykaniu drzwi -
mamy specjalny uchwyt za który możemy pociągnąć. Jeśli chodzi o deskę
rozdzielczą to by było na tyle.
Wszystko co jest poniżej ekranu do obsługi
multimediów to zwykły czarny plastik. Wygląda to tak jakby raptem skończyły im
się pomysły na to, jak można to auto jeszcze udziwnić. To tak jak drukowanie z
małą ilością tuszu - w pewnym momencie ładne zdjęcie naszej rodziny zaczyna
robić się zielone albo różowe, a tego przecież nie chcemy. I tak właśnie jest z
kabiną. Całe szczęście, że wystarczyło im jeszcze pomysłów na siedzenia, które
rzeczywiście są wygodne. Co najciekawsze, Citroen musiał tutaj bardzo zapatrzyć
się albo na Multiplę albo na stare auta z połowy XX wieku, gdyż w wersji z
automatyczną skrzynią biegów otrzymujemy z przodu nie dwa oddzielne siedzenia
tylko jedną kanapę. Nie zmienia to jednak stanu faktycznego, gdyż auto nadal
jest 5 osobowe. Co jeszcze otrzymujemy? Całkiem nieźle zaizolowany szyberdach, aby nie uciekało ciepło, dwa
złącza USB pod deską rozdzielczą i w schowku przed pasażerem, a także dwa
ciekawe pomysły. Pierwszy z nich to wycieraczki Smart Wash. Spryskiwacze nie
znajdują się na masce, nie są też schowane zaraz pod jej krawędzią.
Spryskiwacze są w wycieraczkach dzięki czemu stróżka płynu nie rozpyla się
dookoła auta. Drugi ciekawy element wyposażenia to poduszka powietrzna
pasażera. Nie znajduje się jak dotychczas przed nim tylko… nad nim. Jak
zaznacza Citroen jest to o tyle ważne, że schowek może otworzyć się cały,
lepiej widać to, co w nim schowaliśmy i
ogólnie fajniej tak jest. Nie spieram się, wszelkie sposoby na ochronę życia są
na plus.
Spójrzmy teraz na tył Cactusa. Mamy tam zwykłą
kanapę bez fajerwerków. Miejsca wystarczająco, nawet na dłuższą podróż (aaa, to
stąd ta pseudo walizka przed pasażerem! Jako symbol gotowości do podróży! Normalnie
nie zgadłbym, że do tego służą samochody). Gorzej jednak mają osoby z chorobą
lokomocyjną lub po prostu te, które gorzej się poczują. Wasze okna nie
otwierają się, a jedynie uchylają. Taki mały, sadystyczny dowcip projektantów.
I dochodzimy do ostatniego przedziału statku kosmicznego, a mianowicie do
strefy bagażowej. Bagażnik ma pojemność 385 litrów, lecz po rozłożeniu siedzeń
i zdjęciu półki otrzymujemy całe 1170 litrów. Problem jest tylko taki, że
siedzenia nie kładą się na płasko, co może trochę utrudnić załadunek.
Wrażenia z jazdy przy takim aucie powinny być tak
wyjątkowe jak prowadzenie samolotu czy przynajmniej łodzi podwodnej. Niestety
tego tutaj nie ma. Nie dostajemy napędu atomowego, a jedynie silnik 1.2 PureTech. Nie jest jednak
źle. Pomimo 82 koni i 118 Nm momentu obrotowego auto jest o dziwo zrywne i całkiem przyjemnie
się je prowadzi. Dosyć sprawnie reaguje na ruchy kierownicą, szybko hamuje, nie
dławi się, biegi wskakują przyzwoicie. Otrzymujemy więc całkiem miły w
użytkowaniu pojazd. Oczywiście, można by było się przyczepić, że auto jest
wolne (167 km/h wynosi prędkość maksymalna) i mało dynamiczne (12,9 sekundy do
100 km/h), ale otrzymujemy całkiem przyzwoity miejski samochód, który nie
potrzebuje 300 koni i super zrywności. Inni użytkownicy po prostu zwolnią albo
nawet zatrzymają się po to, aby spojrzeć co to za UFO jedzie. Również pozycja
za kierownicą jest dosyć wygodna. Szerokie siedzenia sprawiają wrażenie jakby
jechało się na kanapie. Zmęczenia nie odczuje ani kierowca, ani pasażer. A
materiał, który został zastosowany do jej obicia wygląda na bardzo solidny.
Może również kosmiczny jak całe auto?
Citroen C4 Cactus to wyjątkowe auto. A z całą
pewnością takie, obok którego nie da się przejść obojętnie. Jednych stylistyka
może odstraszać, innych zdecydowanie przyciągać. Jedni rzeczywiście porównają
go do Fiata Multipli, ale ci drudzy powiedzą, że jest to auto na miarę
zwariowanych czasów w których żyjemy. Cena natomiast również jest zawrotna. Za
wersję Shine z silnikiem 1.2 PureTech, czyli tę, którą testowałem trzeba
zapłacić wyjściowo 65.900 zł. Cena najbardziej podstawowego modelu z
najmniejszym silnikiem wynosi 51.900 zł. Nie jest to mało. Auto wywołuje jakieś
odczucia i oddziałuje na osoby, które na nie patrzą a to jest najważniejsze podczas
tworzenia pojazdów. Nawet jeśli powstały po zakrapianej imprezie.
Citroen
C4 Cactus Shine
Silnik
1199 cm3, benzyna
Moc maks. 82 KM @ 5750 obr./min.
Maks. Moment obr. 118
Nm @ 2750 obr./min.
Wymiary
(dł./szer./wys. Mm) 4157/1477/1480
mm
Cena
65.900 zł (wersja Shine)
Plusy
- design
- poduszka powietrzna w suficie
- wycieraczki Smart Wash
- wygodne siedzenia
Minusy
- mało ciekawa kabina
- design (sprawa w końcu dyskusyjna)
- „kuferek podróżny”
- na zdjęciach wydawał
się większy
0 komentarze