C4 Cactus

Bo Cię kujnę w oko

22:50K.Grobel


Co się stanie, gdy Citroen zapatrzy się na Fiata? Powstaje nowoczesna wersja Multipli.
Tekst i zdjęcia Konrad Grobel

Przyroda zna wiele dziwnych rzeczy, które sama miałaby problem stworzyć. Mam na myśli genetycznie modyfikowane kwiaty, jedzenie czy nawet sztucznie wyhodowane elementy, które pomagają żyć ludziom, którzy tego potrzebują. W przyszłości powstanie zapewne jeszcze więcej dziwnych stworzeń, roślin i rzeczy. Widzimy to chociażby na srebrnym ekranie. Filmowcy od dawna lubili straszyć nas i rozśmieszać różnego typu stworami, które były hybrydą wielu innych organizmów. W sumie potwór doktora Frankensteina również był hybrydą, gdybyśmy spojrzeli na to w tych kategoriach.
Również świat motoryzacji słynie z różnych dziwnych połączeń. Mamy więc auta o hybrydowym napędzie, hybrydowe z założenia crossovery czy inne dziwne twory, które powstają w szopach i specjalnych zakładach na całym świecie. Nie zawsze te mieszkanki wychodzą piękne, często mogą wyglądać jak rozjechane robaki czy skrzyżowanie jamnika z mastifem. Projektanci aut również chcą tworzyć swoje dzieła wzorując się na przyrodzie. Widzieliśmy już nie raz samochody, które były wzorowane na rekinach, ptakach, psach, żabach czy nawet delfinach. Najbardziej wyszydzane jest jednak auto, które było wzorowane na ostatnim zwierzęciu. Dokładnie tak, drodzy państwo, mam na myśli Fiata Multiplę. To sześciomiejscowe auto z kanapą na przedzie miało być rozwiązaniem na bolączki jeżdżenia w piątkę lub w siódemkę. Również z zewnątrz nie zyskało zbyt wielu sympatyków. Dziwna narośl ze światłami pod przednią szybą i kwadratowy tył z zaokrąglonymi kątami stał się elementem rozpoznawczym tego pojazdu. Z miejsca stał się autem rozpoznawalnym, a często też wyszydzanym. Powstała niezliczona ilość dowcipów na ten temat.
Citroen najwyraźniej za mocno napatrzył się na Multiplę albo po bardzo zakrapianej imprezie ich projektanci usiedli do stołów kreślarskich i powstała ta… ten… to… dziwne auto. C4 Cactus. Bo to właśnie on jest bohaterem naszego testu jest, delikatnie mówiąc, osobliwy. W nim wszystko jest oryginalne, a zarazem dziwne. I nie mam tutaj na myśli tego, że jest to zła dziwność. Sam nie wiem od której strony powinienem zacząć go opisywać. Może zacznę od tego, że auto na zdjęciach promocyjnych sprawia wrażenie dużego. I tutaj pierwsze rozczarowanie. Nie jest specjalnie większe od zwykłych aut, powiedziałbym nawet, że trochę niskie. Długość auta wynosi 4157 mm, wysokość 1480 mm, natomiast szerokość 1477 mm. Mimo rozmiarów i tak każdy na ulicy zwróci uwagę na ten osobliwy żart projektantów.



Przód auta wygląda jakby rzeczywiście był wzorowany na Multipli. Podwójna linia świateł z jednej strony nadaje mu groźnego wyrazu, tak jakby auto miało krzyknąć: Ej Ty! Patrz na mnie, pochodzę z przyszłości, a jak na mnie nie spojrzysz to kujnę Cię w oko i już nic więcej nie zobaczysz! Przód  może przypominać też twarz. Górne światła to brwi, dolne to oczy, a elementy stylistyczne pod nimi to wory po ciężkiej nocy (może właśnie po tej zakrapianej imprezie projektantów?). Mamy więc zmęczone, ale wkurzone zarazem auto. Pomijając jednak te elementy mamy do czynienia z całkiem dużym przodem z długą maską. Idąc do tyłu dostrzegamy wielkie panele na drzwiach o nazwie Airbump. Pomysł bardzo ciekawy bo ma chronić nasze auto przed obtłukiwaniem ze strony innych kierowców, na przykład podczas postoju na parkingu pod centrum handlowym. Airbumpy wprowadzają świeżość, a zarazem są elementem retro - na wzór starych amerykańskich aut rodzinnych czy terenowych z drewnem po bokach. Wreszcie dochodzimy do tyłu Cactusa. Słupek C pod kątem, spojler, Airbumpy i ciekawego kształtu światła powodują, że nawet z daleka nie da się pomylić tego auta i niczym innym.  Gdyby ktoś jednak nie wiedział, co obok niego jedzie, to może szybko rzucić okiem na słupek C, na którym widnieje napis „Cactus”. Nawet relingi dachowe musiały się wyróżniać. Mają dwa punkty podparcia i wyglądają jak narty. Aż szkoda cokolwiek na nie kłaść, w końcu mogłyby się porysować…
Wnętrze - jak przystało na tak oryginalne auto - również musi być ciekawe. I tutaj zaskoczenie. Nie otrzymujemy klasycznych zegarów. Otrzymujemy za to dwa ekrany. Jeden informuje nas o prędkości i obrotach, ale nie mamy zwykłej wskazówki. Wszystko wyświetlane jest elektronicznie. Zupełnie jakbyśmy przenieśli się do filmu sience-fiction. Drugi ekran służy do regulowania nawiewu i klimatyzacji, obsługi radia oraz multimediów, a także do wyświetlania nawigacji. Jego użytkowanie może kojarzyć się z obsługą komputera przyszłości lub chociażby tabletu. Problem może stanowić bezprzewodowe podłączenie telefonu. Podsumowując te dwa elementy możemy odnieść wrażenie, że znaleźliśmy się na statku kosmicznym o… retro klimacie. Czemu retro, zapytacie? Otóż jako schowek posłuży nam imitacja skórzanej walizki podróżnej. Dosłownie imitacja, gdyż wykonana została z plastiku, podobnie zresztą jak paski, które mają „trzymać” schowek po to, aby się nie otworzył. Powrót do przeszłości. Trend ten widać również przy zamykaniu drzwi -  mamy specjalny uchwyt za który możemy pociągnąć. Jeśli chodzi o deskę rozdzielczą to by było na tyle.
Wszystko co jest poniżej ekranu do obsługi multimediów to zwykły czarny plastik. Wygląda to tak jakby raptem skończyły im się pomysły na to, jak można to auto jeszcze udziwnić. To tak jak drukowanie z małą ilością tuszu - w pewnym momencie ładne zdjęcie naszej rodziny zaczyna robić się zielone albo różowe, a tego przecież nie chcemy. I tak właśnie jest z kabiną. Całe szczęście, że wystarczyło im jeszcze pomysłów na siedzenia, które rzeczywiście są wygodne. Co najciekawsze, Citroen musiał tutaj bardzo zapatrzyć się albo na Multiplę albo na stare auta z połowy XX wieku, gdyż w wersji z automatyczną skrzynią biegów otrzymujemy z przodu nie dwa oddzielne siedzenia tylko jedną kanapę. Nie zmienia to jednak stanu faktycznego, gdyż auto nadal jest 5 osobowe. Co jeszcze otrzymujemy? Całkiem nieźle zaizolowany  szyberdach, aby nie uciekało ciepło, dwa złącza USB pod deską rozdzielczą i w schowku przed pasażerem, a także dwa ciekawe pomysły. Pierwszy z nich to wycieraczki Smart Wash. Spryskiwacze nie znajdują się na masce, nie są też schowane zaraz pod jej krawędzią. Spryskiwacze są w wycieraczkach dzięki czemu stróżka płynu nie rozpyla się dookoła auta. Drugi ciekawy element wyposażenia to poduszka powietrzna pasażera. Nie znajduje się jak dotychczas przed nim tylko… nad nim. Jak zaznacza Citroen jest to o tyle ważne, że schowek może otworzyć się cały, lepiej widać to,  co w nim schowaliśmy i ogólnie fajniej tak jest. Nie spieram się, wszelkie sposoby na ochronę życia są na plus.



Spójrzmy teraz na tył Cactusa. Mamy tam zwykłą kanapę bez fajerwerków. Miejsca wystarczająco, nawet na dłuższą podróż (aaa, to stąd ta pseudo walizka przed pasażerem! Jako symbol gotowości do podróży! Normalnie nie zgadłbym, że do tego służą samochody). Gorzej jednak mają osoby z chorobą lokomocyjną lub po prostu te, które gorzej się poczują. Wasze okna nie otwierają się, a jedynie uchylają. Taki mały, sadystyczny dowcip projektantów. I dochodzimy do ostatniego przedziału statku kosmicznego, a mianowicie do strefy bagażowej. Bagażnik ma pojemność 385 litrów, lecz po rozłożeniu siedzeń i zdjęciu półki otrzymujemy całe 1170 litrów. Problem jest tylko taki, że siedzenia nie kładą się na płasko, co może trochę utrudnić załadunek.
Wrażenia z jazdy przy takim aucie powinny być tak wyjątkowe jak prowadzenie samolotu czy przynajmniej łodzi podwodnej. Niestety tego tutaj nie ma. Nie dostajemy napędu atomowego, a  jedynie silnik 1.2 PureTech. Nie jest jednak źle. Pomimo 82 koni i 118 Nm momentu obrotowego  auto jest o dziwo zrywne i całkiem przyjemnie się je prowadzi. Dosyć sprawnie reaguje na ruchy kierownicą, szybko hamuje, nie dławi się, biegi wskakują przyzwoicie. Otrzymujemy więc całkiem miły w użytkowaniu pojazd. Oczywiście, można by było się przyczepić, że auto jest wolne (167 km/h wynosi prędkość maksymalna) i mało dynamiczne (12,9 sekundy do 100 km/h), ale otrzymujemy całkiem przyzwoity miejski samochód, który nie potrzebuje 300 koni i super zrywności. Inni użytkownicy po prostu zwolnią albo nawet zatrzymają się po to, aby spojrzeć co to za UFO jedzie. Również pozycja za kierownicą jest dosyć wygodna. Szerokie siedzenia sprawiają wrażenie jakby jechało się na kanapie. Zmęczenia nie odczuje ani kierowca, ani pasażer. A materiał, który został zastosowany do jej obicia wygląda na bardzo solidny. Może również kosmiczny jak całe auto?


Citroen C4 Cactus to wyjątkowe auto. A z całą pewnością takie, obok którego nie da się przejść obojętnie. Jednych stylistyka może odstraszać, innych zdecydowanie przyciągać. Jedni rzeczywiście porównają go do Fiata Multipli, ale ci drudzy powiedzą, że jest to auto na miarę zwariowanych czasów w których żyjemy. Cena natomiast również jest zawrotna. Za wersję Shine z silnikiem 1.2 PureTech, czyli tę, którą testowałem trzeba zapłacić wyjściowo 65.900 zł. Cena najbardziej podstawowego modelu z najmniejszym silnikiem wynosi 51.900 zł. Nie jest to mało. Auto wywołuje jakieś odczucia i oddziałuje na osoby, które na nie patrzą a to jest najważniejsze podczas tworzenia pojazdów. Nawet jeśli powstały po zakrapianej imprezie.

Citroen C4 Cactus Shine
Silnik 1199 cm3, benzyna
Moc maks. 82 KM @ 5750 obr./min.
Maks. Moment obr. 118 Nm @ 2750 obr./min.
Wymiary (dł./szer./wys. Mm) 4157/1477/1480 mm
Cena 65.900 zł (wersja Shine)

Plusy
- design
- poduszka powietrzna w suficie
- wycieraczki Smart Wash
- wygodne siedzenia

Minusy
- mało ciekawa kabina
- design (sprawa w końcu dyskusyjna)
- „kuferek podróżny”
- na zdjęciach wydawał się większy 

Podobne wpisy

0 komentarze

Skontaktuj się