Cherokee featured

Off-road? Przecież się pobrudzę!

14:42K.Grobel


Jeep - ostatni bastion aut terenowych - ostatnio trochę zmienia kierunek swojego rozwoju.
Tekst Konrad Grobel Zdjęcia Konrad Grobel, Karol Woźniak

Gdy myślimy o aucie do zadań specjalnych, które da sobie radę i w amazońskiej puszczy, i na pustyni Gobi, a także w rosyjskiej tundrze to przychodzi nam do głowy wiele marek. Wśród nich bez wątpienia jest stary, poczciwy, amerykański Jeep. Chociaż nie taki stary i już nie taki amerykański. A wszystko za sprawą nowych włoskich genów auta.

Obecna generacja Cherokee zaprezentowana została w 2013 roku podczas targów motoryzacyjnych w Nowym Jorku. I już wtedy auto wzbudzało nie mało zainteresowania. Zupełnie nowy design samochodu był rozwinięciem tego, co można zobaczyć w większym bracie Grand Cherokee. Firma w tym modelu chciała pokazać, że nastała nowa era, era, która zdefiniuje na nowo markę Jeep. Widać tu również włoskie, nowe korzenie, nie tylko w wyglądzie, ale także pod względem technicznym – auto zbudowano na płycie podłogowej Alfy Romeo.









Ta lala ma styl i wdzięk

Powiem na wstępie jedno: od momentu gdy zobaczyłem pierwsze zdjęcia nowego Cherokee miałem przeczucie, że będzie to coś, na co warto czekać. Bałem się tylko, że wersja produkcyjna będzie zdecydowanie różnić się od tego, co można była zobaczyć na wizualizacjach. Wielkie było moje zadowolenie gdy okazało się, że auto nie różni się aż tak bardzo od tego, co nam zaserwowali twórcy na samym początku.

Pierwsze co mnie uwiodło to światła przednie. Bo chociaż większy brat Grand Cherokee był produkowany już od kilku lat to właśnie zwykły Cherokee ze swoimi podwójnymi światłami dawał świeżość marce, która przez wiele lat była hermetycznie zamknięta. Grand Cherokee, jako klasyka nie mógł różnić się zbyt mocno od poprzednika, żeby nie zgubić DNA marki, podobnie Wrangler, który  z biegiem lat przechodzi jedynie kosmetyczne zmiany. Nic dziwnego, w końcu obydwa modele są niczym jak standardy jazzowe. Grane do znudzenia, ale nie do ruszenia. Cherokee natomiast jest jak nowy nurt w jazzie. Z zewnątrz zgrabny, ale zwarty, nic nie stracił ze swojego off-roadowego charakteru. Wracając jednak do świateł to właśnie one sprawiają, że auto jest po prostu ciekawe. Hipnotyczne skośne oczy przyciągają niczym bazyliszek, niczym meduza, która chce nas oczarować. Jedni powiedzą, że grill, a właściwie cały przód auta może wyglądać pokracznie, mnie uwiódł swoim odważnym podejściem do skamieniałego Jeepa. Ogólnie cała bryła auta jest na tyle atrakcyjna, że z chęcią się na nią patrzy. Nie ma niepotrzebnych elementów, które zaburzają odbiór całości. O ile jednak przód auta został wykorzystany maksymalnie i wrzucono mu trzy pary świateł, grill i dużo plastiku, to tył ma moim zdaniem za dużo przestrzeni. Nie krytykuję świateł, które miło komponują się z całym wyglądem i są ciekawym odbiciem przednich „łezek”, ale jest tam zdecydowanie za mało. Nic się nie dzieje. Przydałaby się większa szyba przez którą byłoby więcej widać. Co do bagażnika – mógłby składać się z dwóch, oddzielnie otwieranych części.  Patrząc z boku na Cherokeego nie widać już tych mankamentów. Widzimy zgrabnie poprowadzone linie, które wprowadzają spokój. Może jest tylko za dużo plastiku…. Natomiast z całą pewnością praktyczności oraz wdzięku nadają srebrne relingi dachowe, które gładko wkomponowują się w całość.

Również wnętrze nie zawodzi, chociaż jest nieco twarde. Typowy amerykański sznyt, ale widać, że Włości mieli coś do powiedzenia. Skórzana tapicerka, dużo miejsca, wygodne fotele, automatyczna skrzynia biegów czy ekran dotykowy z nawigacją zdradzają jak chce być pozycjonowany Cherokee. To już nie tylko maszynka do jazdy w teren, ale pełnoprawne auto klasy premium. I chociaż wyżej wymienione elementy mają już auta również z innych segmentów, to w Jeepie widać, że klasa wykonania wszystkich elementów jest zdecydowanie wyższa. Miłym akcentem dla oka są takie elementy jak mały Jeep u dołu szyby czy data powstania marki znajdująca się na kierownicy. Nie wiele, ale miło jest pomyśleć, że twórcy zadbali o takie szczegóły. W odbiorze całości auto zachowało DNA marki, ale ma również styl i wdzięk, a także powiew świeżości, których brakowało przez wiele lat.










Zabierzmy się na urlop

Patrząc na Cherokeego widzimy kawał auta. Nie ma tutaj miejsca na to, by pomylić go z chociażby Nissanem Qashqai. Długość auta wynosi 4624 mm, szerokość 1859 mm. To nie mało, a jak dodamy do tego wysokość z relingami (1670 mm) oraz koła (18-calowe) otrzymujemy całkiem wysokie auto. Wszystkie te czynniki wpływają na to, że we wnętrzu jest całkiem sporo miejsca. Obszerne schowki, których może nie jest za dużo wystarczą by spokojnie pojechać z rodziną na wakacje. Natomiast bagażnik ma pojemność 591 litrów, a po złożeniu siedzeń 1267 litrów. Górna półka całe szczęście jest zdejmowana, a we wnętrzu bagażnika mamy specjalny uchwyt, na którym możemy zawiesić np. zakupy, ale także przyblokować rzeczy by były stabilne. Samo wyposażenie w wersji testowej Limited jest całkiem bogate. System Start/Stop, kamera cofania (swoją drogą całkiem zgrabnie wkomponowana w klapę bagażnika), kamera przednia do odczytywania znaków i pilnowania czy nie za szybko i nie za blisko podjeżdżamy do auta przed nami. Wyposażenie wnętrza też jest niczego sobie. Wejścia na kartę SD, USB i Aux, nawigacja z dotykowym ekranem, który służy do kontrolowania klimatyzacji i podgrzewania/nawiewu siedzeń, wielofunkcyjna kierownica to tylko niektóre elementy, które nadają wnętrzu tego czegoś, że chce się w nim siedzieć. Najmniej intuicyjnym przyciskiem jest ten do otwierania baku, który jest schowany niczym bursztynowa komnata. Wiedzą gdzie się znajduje jedynie nieliczni, inni muszą szukać go długo.

Podsumowując, chociaż jedziemy autem o ciemnym wnętrzu, to nie mam chęci z niego wysiąść. Komfort podróżowania jest też na tyle duży, że nie musimy zatrzymywać się co chwilę, a wszystkie rzeczy jakie potrzebujemy jesteśmy w stanie zapakować i jeszcze zmieścimy naszego psa. Materiały, które zostały wykorzystane, może nie powalają jakością, ale nie są tragiczne, skóra i plastiki wykorzystane do wykończenia wnętrza są trwałe, nie wyginają się, a także łatwo jest je czyścić, co jest istotne, gdy jedziemy w dłużą trasę, szczególnie z dziećmi.







To gdzie dziś jedziemy?

Odpowiedzmy sobie na pytanie: czy Jeep Cherokee to nadal auto terenowe? System Jeep Active Drive i plastikowe osłony mogą świadczyć o tym, że auto spokojnie powinno dać sobie radę w terenie i w to nie wątpię. Wybór nawierzchni po której ma poruszać się auto to fajny gadżet, ale poza zimową czy jesienną porą to raczej nie będzie miało wpływu. Napęd na cztery koła natomiast jest już czymś, w co warto zainwestować. Oczywiście możemy zakupić model z napędem tylko na przód, ale odsprzedaż takiego auta będzie trudniejsza, a i Jeep bez napędu 4x4? Jakoś tak nie pasuje. Częściej jednak tego typu auta są wykorzystywane do jazdy po mieście. Nawet Grand Cherokee nie jest już tak często wykorzystywany do jazdy w terenie. Jeden i drugi jest po prostu za ładny i za drogi, by rysować i wgniatać karoserię w terenie. Dlatego Cherokee powinien siedzieć w garażu w mieście niż śnić o zjawiskowych podróżach. Nie odbieram mu jednak możliwości. Auto spokojnie podjedzie pod stromą, śliską górę, a napęd sprawuje się świetnie. Komfort jazdy jest wyjątkowo duży, nawet jak jeździ się po dołach.

W mieście auto pokazuje do czego jest stworzone. Przewieziesz dzieci, przewieziesz psa i zakupy, pojedziesz do kawiarni na spotkanie z koleżankami, a nawet zmieszczą się wszystkie rzeczy na siłownię. Krawężniki są niestraszne, nawet te wyższe, gdyż prześwit wynosi 200 mm. Można też spokojnie wjechać szybciej na muldę zwalniającą. Silnik diesla 2.0 Multijet 16V z 170 końmi na pokładzie i automatyczną skrzynią biegów w mieście daje radę i to bardzo dobrze. Chociaż jazda w trasie pokazuje trochę brak mocy i problemy z przełożeniami. Prawdopodobnie lepiej sprawowałaby się jednostka benzynowa. Nie ma też tragedii jeśli chodzi o spalanie. Auto spalało na poziomie 6.5-7 litrów na 100 km w cyklu mieszanym, chociaż producent podaje, że powinien 5,8 l/100 km.

Komfort jazdy czy to w terenie, czy po mieście jest wysoki. Auto wręcz płynie, ale nie huśta nim. Mocno trzyma się zakrętów i nie ma przerażenia w oczach, że coś może pójść nie tak. Jednak lepiej nie próbować wjeżdżać z większą prędkością w łuki, gdyż siedzenia są raczej proste. Nie trzymają. Mają być w końcu komfortowe, a nie sportowe.

Największym mankamentem modelu, który testowałem były jednak światła. Podróżując nocą można było się bać. Światła nie oświetlały niczego poza odległością 6 metrów przed maską. Wyglądało to tak, jakby auto zgubiło jakąś sumę pieniędzy i uważnie spoglądało pod koła szukając zguby. Z całą pewnością natomiast nie oślepiałem innych kierowców. Kolejną rzeczą, która mnie irytowała był automatyczny hamulec. Zdaję sobie sprawę, że jest to często potrzebna część wyposażenia, ale wyjeżdżając tyłem wolałbym nie hamować raptownie bo komputer doszedł do wniosku, że za szybko jadę. Można się przestraszyć, a z całą pewnością wylać co nie co z kubka czy odkręconej butelki. Widoczność przez tylną szybę jest wystarczająca w trasie czy na drodze, jednak parkowanie jest lekko uciążliwe. Całe szczęście, że pomyśleli o kamerze, oraz systemie parkowania równoległego.









Miejski cwaniak czy poszukiwacz przygód?

Ani jedno, ani drugie. Jeep Cherokee należy do tej nowej grupy aut, które mają zacięcie terenowe, ale głównie walczą z terenem w mieście. W odróżnieniu jednak od niektórych swoich konkurentów jest rzeczywiście w stanie przejechać się w terenie bez płaczu, że nie da wjechać pod mokry pagórek. Gdybym miał porównać go do człowieka, to powiedziałbym, że jest zmysłową kobietą z kocimi oczami, która na co dzień pracuje w mieście i świetnie się tutaj bawi, ale żeby odetchnąć wyrusza na piesze wędrówki do lasu czy w góry. Oczywiście z dobrym sprzętem i najlepiej tak, by się nie pobrudzić.

Czy kupiłbym Cherokeego? Z całą pewnością poważnie bym się nad nim zastanowił. Cena wersji Limited zaczyna się od 182.900 zł. Ozywiście ta cena wzrośnie do ponad 200 tysięcy złotych w sytuacji, gdy dołożymy większą ilość akcesoriów. Nadal jednak będzie kuszącą propozycją patrząc chociażby na to, że jego system rzeczywiście działa w terenie. Chociaż kto by nim tam pojechał? W końcu się pobrudzi…


Jeep Cherokee Limited
Silnik R4 Turbo, 1956 cm3
Paliwo Diesel
Skrzynia biegów Automatyczna, 9-biegowa
Moc maks. 170 KM @ 4000 obr./min.
Maks. Moment obr. 350 Nm @1750 obr./min.
Wymiary (dł./szer./wys. mm) 4624/1859/1670 mm
Cena od 182.900 zł

Plusy
- napęd 4x4
- przestrzeń i pojemność bagażnika
- łatwe w czyszczeniu materiały

Minusy
- światła
- zbyt delikatny automatyczny hamulec

- ukryty przycisk do otwierania baku

Podobne wpisy

0 komentarze

Skontaktuj się