BMW kojarzy się z przepychem, jak natomiast wypadnie prawie
pusty najmniejszy SUV w ofercie?
Tekst Konrad Grobel Zdjęcia BMW
Gdy myślimy o niemieckich ekskluzywnych autach, to do głowy
przychodzą nam trzy marki: Audi, Mercedes-Benz i BMW. Oczywiście jest jeszcze
Porsche, ale ono działa w zupełnie innej lidze, chociaż ma w swojej ofercie
jamnika o nazwie Panamera. Volkswagen nigdy nie był na tyle ekskluzywny by go
wymienić, chociaż miał Bentleya pod innym logo i nazwą.
Wracając jednak do trzech głównych graczy to pierwsze co mi
przychodzi do głowy to wypasione auta, w których możemy mieć wszystko o czym
marzy i nie marzy człowiek. Kamery, czujniki, masaże, wyświetlacze LCD i inne
tego typu gadżety to skarbiec elektroniki i udogodnień. Nawet najmniejsze auto
w ofercie każdego z tych producentów może być wyposażone w moduł, który będzie
łączył się z internetem, a system audio, który został zainstalowany może
zawstydzić waszą wieżę w zaciszu domowym.
Wszystko ładnie i pięknie, ale czy ktoś kiedyś widział
standardową wersję auta, któregoś z tych producentów? Ceny zaczynają się od
nich, ale nikt na nie nie zwraca uwagi. Ciekawość moja była tym większa, że
miałem okazję takie auto przetestować. Przyzwyczajony do czujników parkowania,
nawigacji i innych bajerów wiedziałem, że podstawowe auto nie będzie miało
części z tych rzeczy. Nie wiedziałem jednak, że aż tak będzie biedne.
Najuboższe auto (albo inaczej najbardziej standardowe) jakie
udało mi się znaleźć to BMW X1, czyli najmniejszy SUV w ofercie producenta z
Monachium. Zdaję sobie sprawę z tego, że Mercedes ma klasę A, a Audi A1.
Wyszedłem jednak z założenia, że chciałbym znaleźć samochód, który jednak się
komuś jeszcze podoba prócz jego konstruktorom.
Z czym właściwie mamy do czynienia?
BMW po sukcesie modeli X5, X3 i zniedołężniałego X6 doszło
najwyraźniej do wniosku, że przydałoby się coś małego, ale żeby było wstanie
wjechać na krawężnik. Mieli już konkurenta dla Mercedesa klasy A czyli serie 1,
trzeba było zrobić coś czego jeszcze konkurencja nie posiada. Tak powstało X1.
Ni to prawdziwy SUV, ni to zwykła osobówka. Jeśli chcemy to drugie to możemy
skierować swój wzrok właśnie na serię 1. Jednak jak wspomniałem powyżej,
przygotowałem dziś dla was test najbardziej pustego X1 jakie udało mi się
znaleźć.
Biały, zwykły kolor. Żadnego metalizowania, perły czy czegoś
innego. Zwykły po prostu lakier. Kołpaki na 17-calowych stalowych felgach
całkiem zgrabnie zakrywają tę niedoskonałość i dopiero jak podejdziemy bliżej
widzimy paski przytrzymujące. Z daleka nawet sokoli wzrok nie poznałby, że mamy
do czynienia ze zwykłymi atrapami. Co się tyczy reszty, to właściwie ktoś kto
się nie zna na BMW nie pozna, że jest to wersja podstawowa. Może nie ma chromu
i świateł ksenonowych, ale wszystko inne wygląda bardzo przyzwoicie. Plastiki
zabezpieczające, światła przeciwmgłowe tylne i przednie, a nawet klamki i
lusterka w kolorze nadwozia. Wszystko ładnie ze sobą współgra. Jednak to co
może najbardziej zmylić na pierwszy rzut oka to szklany panoramiczny dach
(oczywiście dostępny za dopłatą).
Elementem, który również zdradza, że nie jest to najwyższa
wersja jest oznaczenie modelowo-silnikowe – 1.8i. Jest to najmniejszy silnik w
ofercie BMW.
Podam tutaj kilka suchych faktów gdyby kogoś zainteresowały.
Wysokość to 1545 mm, szerokość 2044 mm, długość 4454 mm. Jak widać, nie jest to
małe auto. Co najciekawsze, model, który miałem okazję testować nie posiadał
jakichkolwiek czujników parkowania. Przy aucie, które mierzy ponad 4 metry
długości może być to trochę problematyczne... w szczególności w podziemnym
parkingu... przed świętami... Jednak wasz dzielny redaktor i temu stawił czoła.
Nie uszkadzając żadnego innego auta zaparkowałem. Nie było również strat w
ludziach gdyby to kogoś interesowało. Nie zmienia to faktu, że czujniki
przydałyby się. W szczególności, że tylnia szyba nie gwarantuje zbyt dużego
pola widzenia. W części rekompensują to lusterka boczne, które są wielkości
skrzydeł samolotu pasażerskiego.
Wspomnijmy jeszcze o wadze – to całe 1530 kg. To całkiem
sporo jak na takie auto. Spodziewałem się o wiele niższej wagi.
Podsumowując wygląd zewnętrzny, gdyby nie kołpaki... i
oznaczenie... i światła... to w sumie można by było pomylić tę wersję X1 z
droższym odpowiednikiem. Dlatego muszę stwierdzić, że BMW spisało się jako
dostawca mniej więcej standardowego modelu.
Szaro, smutno i ponuro
Wejdźmy jednak do wnętrza... Wchodząc tam, nasza nadzieja na
szczęśliwe życie uchodzi z nas, mamy myśli o złych zamiar wobec nas samych jak
i innych. Radość i zadowolenie to rzeczy, o których dawno zapomnieliśmy. Czym
jest to spowodowane? Chcecie wiedzieć? Jesteście pewni? Otóż o ile z zewnątrz
można się nie połapać, że jest to standardowa wersja wyposażenia, o tyle
wchodząc do kabiny zalewa nas potok plastiku, szarości, smutku i rozpaczy.
Oczywiście z niemiecką precyzją wszystko zostało połączone, ale co z tego skoro
nie jest to pod żadnym pozorem ładne.
Brzydkie siedzenia, chociaż lekko wyprofilowane nie
rekompensują tego czym są obleczone. Tkanina, którą zostały obite powoduje
odruchy wymiotne. Deska rozdzielcza przypomina auta, które mogliśmy kupić wiele
lat temu. Nie można jednak jednej rzeczy odmówić – jest przestrzennie. Dużo
miejsca na nogi przed przednimi siedzeniami jak i tylnymi. Bagażnik sporych
rozmiarów. Tylne siedzenia otrzymały nawet podłokietnik otwierany tradycyjnie
na środku, za którym się kryje otwór do bagażnika. Przydatna rzecz jeśli chce
się coś dłuższego przewieść, pojechać na narty albo schować dzieci w bagażniku
i wkładać przez niego McDonald’sa dla nich. Jak wspomniałem bagażnik jest dosyć
spory i spokojnie zmieściłby dwójkę dzieci, lub jednego dorosłego. Ewentualnie
stado Yorków.
Wracając jednak do samej kabiny, mówiłem, że znalazłem
prawie standardowe auto. Co zatem zostało dodane? Otóż znalazła się
wielofunkcyjna kierownica, która ma sporo przycisków, lecz faktycznie tylko
niektóre działają. Znalazłem również automatyczną klimatyzację, automatyczną
skrzynię biegów i szklany dach panoramiczny. To wszystko jest na plus, czego
oczywiście nie znajdziemy w wersji standardowej. To czego zabrakło to nawigacja
z ekranem. W jej miejsce mamy dodatkowy schowek, podobnie jak dodatkową nieckę
po systemie iDrive. Natomiast radio, które jest bardzo podstawowe gubi co jakiś
czas sygnał, a głośniki są tak anemiczne jakby dźwięk dobywał się z lochów dr.
Frankensteina.
Reszta to jedynie smutek. Wchodząc do X1 ma się chęć
podpalić wnętrze, albo pokroić nożem. Zdecydowanie by poprawiło to jego wygląd.
Gracja słonia
Auta są po to by jeździć. Jednakże nie każde auto zdaje
sobie z tego sprawę. BMW X1 z oznaczeniem sDrive 1.8i to najmniejszy silnik w
ofercie producenta z Monachium. Wspomniałem już o tym wyżej. Jednak nie podałem
kilka suchych danych, które w tym wypadku powinny być zamieszczone.
4-cylindrowy silnik produkuje moc 150 koni i 200 Nm momentu obrotowego. Jego
prędkość maksymalna to 200 km/h, co nie jest oszałamiającym wynikiem, ale jak
na tak mały silnik daje sobie spokojnie radę. Sprint od 0 do 100 km/h osiąga, i
tu Uwaga! W 10,4 sekundy. To mniej więcej tyle co trwała epoka lodowcowa. Zdaję
sobie sprawę, że mały silnik generuje nie za dużą moc. Nie powinno to jednak
znaczyć, że aby się rozpędzić, muszę czekać tyle, że jestem w stanie zbudować
piramidy i je zniszczyć. Szybciej Kraków wybudowano.
Jednakże o ile nam się uda osiągnąć upragnioną „setkę” to
czeka na nas kolejne niebezpieczeństwo – wstrząs mózgu. Wersja, która była
przeze mnie testowana wyposażona została w automatyczną skrzynię biegów, która
jest tragiczna. Ognie piekielne zapewne są mniej bolesne niż to co tam
wsadzili. Cały czas szarpie. W szczególności na niskich biegach. Zrzucanie
biegu to bliskie spotkanie naszego nosa z kierownicą, a później z zagłówkiem.
Biegi zmienia dopiero w okolicach ponad 4000 obr./min. Chociaż z drugiej strony
określić ją jako tragiczna to tak jakby ją pochwalić. Jest beznadziejna do
n-tej potęgi. Oczywiście możemy zmienić na ręczną zmianę biegów, ale to nic nie
pomaga. Wysprzęglanie jest tak toporne jak drwal ubrany w tutu i tańczący balet
do heavy metalu. To się po prostu nie sprawdza. Cała przyjemność z jazdy
ucieka.
Patrząc na to jednak z innej strony, to zawieszenie też
pozostawia wiele do życzenia. Opierałem się już na wygodniejszych kamieniach
niż to co tutaj otrzymałem. Twardość, która powinna być domeną aut sportowych
sprawiła z tego małego SUV-a powód, dla którego trzeba wybrać się do kręgarza.
Co najciekawsze na kierownicy są tak duże luzy. Na tyle duże, że nie czuć aby
była do czegokolwiek podłączona.
W ostre zakręty lepiej nie wchodzić z dużą prędkością. Jak
wspomniałem powyżej siedzenia lekko wyprofilowane nie gwarantują na tyle dużego
oparcia byśmy na nich nie latali. 50-60 km/h to maksymalna prędkość przy jakiej
można skręcać, a przy superostrych zakrętach najlepiej wyjść z auta, przełączyć
na Neutral i przepchnąć.
W sumie można by było pominąć wszystkie te niedogodności,
które opisałem powyżej. Do wszystkiego można się przyzwyczaić, jednakże jest
jedna rzecz, która wszystkim jeży włos na głowie, ewentualnie na plecach. Mam
na myśli spalanie. Średnia konsumpcja w cyklu miejskim ma wynosić około 10,4
L/100 km, w cyklu mieszanym 7,7 L/100 km, a pozamiejskim 6,2 L/100 km. Co
najciekawsze auto sportowe Z4, które znajduje się w ofercie BMW z większym
silnikiem i nie wiele mniejszą wagą spala o wiele mniej. Chociaż kupujemy BMW
ale w wersji standardowej to nie przypuszczamy, że na benzynie pójdziemy z
torbami.
Brak czujników i trudne wyczucie na kierownicy oraz słaba
widoczność w tylnej szybie (co jest jak wcześniej wspomniałem lekko
rekompensowane przez duże lusterka boczne) powoduje, że auto porusza się z
gracją słonia i z taką samą prędkością.
Czy wersję standardową warto kupić?
Jeśli wpadło wam do głowy by kupić wersję standardową to
weźcie encyklopedię PWN i uderzcie się nią w głowę... kilka razy... ewentualnie
dwadzieścia. Jeśli taki zabieg nie pomorze to idźcie i kupcie. Na zakupy się
przyda, do odwożenia dzieci również. Cena X1 zaczyna się od 120 200 zł,
natomiast wersja przeze mnie testowana z tymi kilkoma „ulepszeniami” kosztuje
około 139 154 zł. Za taką ceną możemy kupić o wiele lepszego Volkswagena CC.
Oczywiście jeśli nie zależy nam na marce. Na rynku znajdziemy również wiele
zmienników w lepszym wyposażeniu. Jeśli jednak uważamy, że BMW X1 w wersji
standardowej to szczyt naszych marzeń, to a) przykro mi was, b) idźcie i
kupcie, bo to fajne auto, ale tylko z wyglądu. Jedno tylko zastrzeżenie, nie
bądźcie skąpi i kupcie w lepszym wyposażeniu to uratuje wasz kręgosłup,
żołądek, nos i wiele innych części ciała, które są ważne, a także co jest chyba
najważniejsze, wasz komfort psychiczny!
0 komentarze